niedziela, 25 października 2015

#11. Herbata.

Muzyka.
Kraków, 25 X 2015
Mój Drogi!

Nauczyłam się parzyć herbaty zupełnie inne od tych, które zwykle pijasz. Te są ciepłe, parzone w spokoju przy otwartym oknie. Na dno szklanki wrzucam imbir, goździki i cytrynę, trochę cukru oraz torebkę zwykłej herbaty. Pewnie teraz myślisz, że to za dużo zachodu, zbytek  i nadmiar ceregieli. Herbata w Twoim wykonaniu jest czarna, gorzka i gorąca tak bardzo, że gdy pijesz ją pospiesznymi łyczkami, parzysz usta. Nasiąkasz tym zapachem, kiedy łapczywie przyciskasz kubek do rąk. Czasem myślę, że o to chodzi, by sparzyć skórę, pochłonąć zapach i intensywność głupiego napoju... Tak tworzysz pretekst do naśladowania ironicznych uśmiechów, jakimi Cie obdarzają znajomi. Kochasz się w nich, przygarniasz gorliwie i nakładasz do przesady.

Możemy pić je razem, wiesz? Potrzebujesz przeciwwagi, nie można przecież cały czas postępować gwałtownie. Doskonale wiem, co robisz. Umiem patrzeć równie uważnie jak Ty, ale się z tym nie obnoszę. Powiem Ci wiec, mój Drogi, że cały czas uciekasz. Ironią chcesz zakamuflować smutki, pewnością ruchów odwrócić uwagę od niepewności szpecącej twarz, a intensywnością wyborów wyprzeć osamotnienie. Lubisz ogień, chciałbyś nim być, bo płomienie wabią ćmy. Pragniesz ponad wszystko ciepła, tego mrowienia w opuszkach palców i poczucia czyjejś obecności wypełniającej oczy. Rozumiem, nie marszcz tak  brwi. Ćmy, choć może i są motylami, ale niemal zawsze giną w cudzym ogniu.

Piszę do Ciebie, by zaprosić Cię na herbatę. Usiądziemy przy oknie i będziemy parzyć te swoje napoje, Ty swój a ja swój. Zaakceptuję Twoje gorzkie parzonki, a Ty, mój Drogi, nie będziesz się krzywił, gdy zacznę wrzucać goździki i kroić imbir. Nie całkowicie, ale  może chociaż trochę?

Piszę do Ciebie ten list, by przede wszystkim zaproponować odpoczynek. Oboje go potrzebujemy, bo kiedyś a zwłaszcza przy kimś trzeba przestać udawać.

Twoja




Zaraz zrobimy kawę. Wprawdzie nie mam kawy, filiżanek i pieniędzy, ale od
czego jest nadrealizm, metafizyka, poetyka snów.

Tadeusz Różewicz- Kartoteka. Kartoteka rozrzucona

3 komentarze:

Obserwatorzy